KAROLINA FELBERG
„Agnieszka Osiecka. Dzienniki. T. 1, 1945-1950”
Zajrzeć do dziewczęcego pamiętnika to wielka pokusa. I oto jest okazja, by przeczytać prywatne zapiski dziewczyny niezwykłej, autorki tekstów niezapomnianych piosenek (takich jak „Małgośka”, „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, „Na zakręcie” czy „Zielono mi”), poetki PRL-u Agnieszki Osieckiej (1936-1997). „Dzienniki 1945-1950” to pierwszy tom notatek prowadzonych przez Osiecką od dzieciństwa aż do śmierci. Zaczęła jako dziewięciolatka, opisując na kilku stronach losy swojej rodziny – uzupełnienie tych informacji oraz szersze tło społeczne i historyczne czasów, w których poetce przyszło dorastać, zarysowane zostało we wstępie prof. Andrzeja Zieniewicza.
Dziennik rozkwita jednak dopiero pod piórem trzynastoletniej uczennicy. Oczywiście, dużo tu spraw szkolnych, ambitnych planów – ponieważ są to zwierzenia osoby, która chce być w każdej dziedzinie najlepsza i ni mniej ni więcej tylko podbić świat. Potrafi podjąć pracę nad sobą, przezwyciężyć nudę i niechęć, żeby zdobyć wiedzę i mieć lepsze wyniki z tych przedmiotów, których uczenie się nie przychodziło jej z łatwością. Zaciekle uprawia sport, uczy się języków obcych, interesuje się filmem i teatrem, jest oczytana, elokwentna i w godny podziwu sposób potrafi „napisać wszystko, co pomyśli głowa”. A ta zaś myśli wiele: nie tylko o kolejnych zakochaniach (co nieuniknione, w końcu to zwierzenia nastolatki), ale też wnikliwie, na bieżąco analizuje zachowania własne i ludzi wokół, nie stroni od refleksji filozoficznych i politycznych. „Dziennik 1945-1950” pozostawia czytelnika pełnego apetytu na dalsze tomy – przecież to dopiero początek, zaraz będą studia, i współpraca z STS, i październik ’56, i Hłasko… Kto sięgnie po pierwszy tom, z niecierpliwością będzie czekać na ciąg dalszy.
Cieszymy się, że Mama wreszcie przemówi własnym językiem. Zamiast mówić o niej bez jej wiedzy, wreszcie posłuchamy, co sama ma do powiedzenia o sobie i o innych.
Agata Passent, córka Poetki
Dzienniki wyjątkowe, i zwyczajne. Dziecinne, dojrzałe, intymne, literackie. Arcyciekawe – i jako dokument ze środka stulecia, z czasu pierwszego powojennego dziesięciolecia PRL-u, czyli lat zaraz po wojnie, a potem lat socrealizmu, odwilży. Także jako autobiografia, czyli wynurzenia osoby, która w tym akurat dziesięcioleciu dojrzewa – przeistaczając się na naszych oczach z uczennicy, potem nastolatki, w studentkę, debiutującą dziennikarkę, poetkę i fantastycznie kolorową postać ze studenckiego ruchu kabaretowego, świetnie znaną w środowiskach artystycznych Warszawy i Gdańska.
Ze wstępu prof. Andrzeja Zieniewicza