Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 1 w Grybowie: Piotr z kl. 8 oraz Damian z kl. 6 zostali laureatami Historycznego Konkursu Tematycznego „Polscy żołnierze w obronie wolnego świata 1939-1940”.
„Naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości,
staje się wkrótce narodem bez ziemi,
narodem bezdomnym, bez przyszłości.
Naród, który nie wierzy w wielkość,
i nie chce ludzi wielkich, kończy się”
kardynał Stefan Wyszyński
Celem konkursu było m.in.:
- zainteresowanie uczniów najnowszą historią Polski, ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej i zmagań o niepodległość w latach 1939-1940;
- kształtowanie poczucia dumy z polskości i szacunku do wartości takich jak: niepodległość, wolność, honor, miłość do ojczyzny, odwaga, poświęcenie dla innych;
- kształtowanie przywiązania do wolności i miłości Ojczyzny oraz rozumienie znaczenia postaw odwagi i poświęcenia na rzecz innych w dzisiejszych czasach.
Konkurs przeprowadzany został w trzech etapach: szkolnym – w formie testu; rejonowym – w formie samodzielnej pracy pisemnej i wojewódzkim – w formie wypowiedzi ustnej, gdzie chłopcy najbardziej się denerwowali, gdyż odpowiadać ustnie na pytania, które zadaje komisja nie jest łatwe.
Pisząc, Damian podjął się tematu: Kampania wrześniowa (bitwy z Niemcami i Sowietami, uwzględniając fakty, ikonografię oraz wiersze i wypowiedzi związane z daną bitwą)), a Piotr zajął się Bitwą o Anglię. Szukając informacji o bitwie o Anglię udało się odszukać Pana Jana Kantego-Motykę, który pochodził z Grybowa i był mechanikiem samolotowym podczas tych walk. Niestety w 2004 roku pan Jan zmarł. Dzięki Panu Zbigniewowi Gomułce i Jego żonie dotarliśmy do bratanka pana Jana. Poprosiliśmy o informację na temat Jego wujka.
Oto list, który otrzymaliśmy:
Nazywam się Tomasz Boloński i Jan Motyka był moim wujkiem, a bratem mojej mamy Idy Bolońskiej. Ponieważ macie Państwo wiele pytań i może jeszcze więcej nie wymienionych, więc postaram się opisać te fragmenty z życiorysu wujka, jakie znam.
Wujek urodził się w Grybowie jako 7-my z ośmiorga dzieci Piotra i Ludwiki Motyków. Z zawodu był ślusarzem z pełnymi uprawnieniami. W ramach służby wojskowej został oddelegowany do Państwowych Zakładów Lotniczych przy lotnisku Okęcie w Warszawie. Tam był szkolony w obsłudze silników samolotów bojowych, jak P11 oraz najnowszych samolotów bombowych „Łoś”. Uzyskał uprawnienia mechanika samolotowego. W Warszawie zastał go wrzesień 1939.
Wraz z eskadrami myśliwskimi był przenoszony coraz dalej na wschód, a po kapitulacji Polski został ewakuowany do Rumunii. Tam polskie lotnictwo miało czekać na dostawy samolotów francuskich, co nigdy nie nastąpiło. Dowództwo sił powietrznych zaczęło więc ewakuację personelu lotniczego wraz z obsługą naziemną do Francji. Wujek wylądował w Marsylii i został wcielony do eskadry polskich myśliwców, które były formowane na południu Francji i kolejno przenoszone na północ. Niestety, Francja upadła, a polskie lotnictwo zostało ewakuowane do Anglii. To był początek 1940. Wujek wylądował w Liverpool i został oddelegowany do Szkocji, gdzie się formowały oddziały pancerne oraz polskie siły powietrzne. Bardzo szybko wujek jako mechanik samolotowy został przydzielony do polskiego dywizjonu bombowego 305 „Ziemi Wielkopolskiej”, który został uformowany w sierpniu 1940 r. Formowanie Polskich eskadr lotniczych w ramach RAF’u komplikował fakt, że Anglicy chcieli, aby Polacy znali język angielski. Na stronicach wielu opracowań można poczytać o historii tego dywizjonu, lotów, uzbrojeniu itd. Dywizjon ten stacjonował w różnych miejscach w Anglii. Wujek naprawiał maszyny bojowe typu Wellington oraz Mosquito oraz przygotowywał je do lotów. Spędził wojnę w tym dywizjonie i był przenoszony wraz z załogą na różne lotniska, z których operował dywizjon.
Tam go zastał koniec wojny. Nie był zachwycony postępowaniem Anglików zwłaszcza, kiedy zaczęły się zwycięstwa i wiadomo już było, że Niemcy wkrótce zostaną pokonani. Miejscowa ludność zaczęła nagabywać Polaków, kiedy wrócą do Polski. Ale były rozkazy polskiego dowództwa, aby nie wracać.
W Grybowie mieszkał jego ojciec Piotr, a reszta jego rodzeństwa też przeżyła wojnę i była rozrzucona po Polsce. Nikt z rodziny nie wiedział, czy Janek ocalał – ale zaraz po wojnie dotarła do ojca paczka z puszką marmolady z pomarańczy – nic innego tylko ta paczka. To był znak że wujek Janek chyba przeżył.
Wujek zaczął szukać pracy lokalnie i w Nottingham został zatrudniony w fabryce rowerów „Raleigh”. Tam też założył rodzinę i mieszkał do śmierci. Miał dwóch synów i trójkę wnucząt.
Siostry i bracia z Polski zaczęli nawiązywać kontakty z wujkiem, a on wspomagał rodzinę paczkami z Anglii. Moja Mama wreszcie go namówiła, aby przyjechał do kraju, co zrobił w 1965 roku. Jego ojciec już dawno nie żył, a z drugą żoną ojca nie miał dobrych relacji. Odwiedził Grybów i swoje rodzeństwo w Gorlicach, Nowym Sączu i Tarnowie. Choć był namawiany do powrotu to nie chciał, miał w Anglii rodzinę – małżonkę Angielkę i synów tam urodzonych no i stałą pracę u Raleigh’a.
Wujek nie za bardzo interesował się polityką angielską czy polską. Miał swoje poglądy, co do porządku świata i to mu wystarczało. Był człowiekiem prostym, praktycznym i zaradnym – czego nauczyło go życie podczas tułaczki wojennej i walki o byt. Nie śledził wydarzeń w Polsce, ani za czasów komuny, ani po jej obaleniu. W 1990 r. był już za starym człowiekiem, aby sobie zawracać głowę polityką. Niechętnie odnosił się do podróży i zwiedzania świata – przyczepa kampingowa w ogrodzie teściowej nad morzem, gdzie spędzał urlopy mu wystarczała. Niechętny był zarówno Anglikom jak i Francuzom za traktowanie, którego doznał we Francji i pod koniec wojny w Anglii. W Nottingham jest dosyć duże grono Polaków i tam też jest klub polski, gdzie spotykał się ze znajomymi, ale stronił od intryg politycznych i unikał zabierania głosu w tym gronie nawet na tematy bieżące. Trzeba pamiętać, że polskie wojsko, które zostało ewakuowane na Zachód, składało się z wielu grup społecznych, narodowościowych, ugrupowań politycznych. Większość kombatantów miała jeden cel – pogromić Niemcy i wrócić do kraju. Kiedy to się okazało niemożliwe, zwłaszcza dla niektórych z ziem wschodnich, sytuacja polityczna odebrała im te nadzieje i spowodowała rozczarowanie politykami i polityką. Zostało tylko utrzymanie się na obczyźnie i próba nawiązania kontaktu z rodziną w kraju – jeśli przeżyli wojnę.
Załączam parę zdjęć z mojego albumu, które mogą trochę ubarwić historię polskich lotników i wujka Janka. Ja sam mieszkam w Londynie niedaleko lotniska Northolt, gdzie w czasie bitwy o Anglię stacjonowały dywizjony 302 i 303. W siedzibie lotniska, które nadal należy do RAF-u jest dużo informacji o tych dywizjonach.
Najlepszą ilustracją tego, jak społeczeństwo angielskie odnosiło się do pilotów załóg bombowców RAF-u jest fakt, że dopiero w 2012 roku ze środków prywatnych ufundowano pomnik tym bohaterom, w odróżnieniu od pomnika wszystkich lotników walczących na myśliwcach w Bitwie o Anglię, który w 1993 roku został postawiony nad kanałem La Manche niedaleko Dover.
W 1966 r. ja sam też „wstąpiłem” do Polskich Sił Powietrznych biorąc udział w filmie „Bitwa o Anglię”. Jak wiemy – nasza strona wygrała a dywizjon 303 odniósł najwięcej zestrzeleń Luftwaffe w całym RAF-ie (124) podczas tej kluczowej walki.
Mam nadzieję, że pomogłem trochę Państwu poznać bliżej postać Jana Motyki. Umieszczając tabliczkę na grobie jego rodziców miałem nadzieję, że przynajmniej symbolicznie wujek powróci do rodzinnego Grybowa. Sam jest pochowany w Nottingham wraz ze swoją żoną i wiernym przyjacielem z okresu wojennego.
Dzięki takim konkursom możemy poszukiwać bohaterów walczących za naszą Ojczyznę. My mieszkańcy Grybowa również miesimy swój udział w bitwie o Anglię poprzez osobę pana Jana. Podsumowanie konkursu odbyło się w Krakowie w Centrum Edukacyjnym IPN „Przystanek Historia” z udziałem pani Barbary Nowak Małopolskiego Kuratora Oświaty.
„Ich bohaterstwo na zawsze zostanie w naszych sercach. Są dla nas wszystkich przykładem oddania, wierności i męstwa”.
Opracowała: Barbara Glińska
Zdjęcia: Tomasz Boloński oraz SP1